Droga co prawda pod górkę…
Ale co to za przeszkoda dla wytrwałych wielbicieli SPA? Trzeba trochę pokręcić kierownicą, dodać gazu i jesteśmy. A plus taki, że jeśli już się wyjedzie, to po pierwsze widok będziemy mieć bardzo godny i rozległy, z panoramą Rzeszowa włącznie, a po wtóre nic nam nie będzie zakłócało spokoju, bo w pobliżu zwyczajnie nie ma innych obiektów. Strona internertowa hotelu informuje nas, że przestrzeni mamy trzy hektary i nie śmiem w to wątpić, miejsca jest bowiem obficie. Kolejnym plusem, jak dla mnie, było, że naprawdę można poczuć wiatr we włosach – masz więc pod ręką zarówno wszelkie udogodnienia cywilizacji, jak i naturę w wydaniu zarówno łagodnego piękna pejzażu i dzikiego wiatru stawiającego nawet moje siedemdziesiąt centymetrów włosów na baczność.
Urzekły mnie śniadania
A w zasadzie to, że można je było konsumować na tarasie ze wspaniałym, wzmiankowanym wyżej widokiem (dla malkontentów osłoniętym też przed wiatrem). Jedzenie smaczne, oczywiście odpowiadające czterogwiazdkowej kategorii hotelu, ale cały urok znajdował się właśnie w tym, że zajadałeś je na wspaniałym, nasłonecznionym tarasie. Można było też zejść z niego bezpośrednio do ogrodu, który aż prosił się o spacer. Spacerując można było dojść z kolei do zielonego amfiteatru – skądinąd bardzo romantycznego miejsca, gdyby ktoś potrzebował wykorzystać.
A co słychać w SPA?
Też spokój. Ilekroć tam wchodziłam, za każdym razem było cichuteńko jak makiem zasiał, jakby zupełnie nic się nie działo, co było całkowicie złudne, bo oczywiście zapisywać się na zabiegi należało z tradycyjnym wyprzedzeniem, inaczej moglibyśmy tylko pomarzyć o tym, żeby z nich skorzystać. Bardzo dobrze mi zrobił zabieg na twarz z 35% witaminą C, po którym faktycznie buzia stała się rozjaśniona i elastyczna, zresztą wykonany był precyzyjnie i fachowo.
Początkowo zapisałam się na flagowy hotelowy zabieg „Splendor” – indywidualnie dobierany do potrzeb skóry po uprzednim przeprowadzeniu diagnostyki i pomiaru nawilżenia, ale pech mnie dopadł i osoba go wykonująca, nie mogła się zjawić w pracy, a potem nie było już terminów.
Nie zachwycił mnie masaż – klasyczny całego ciała. Jak dla mnie wykonany był trochę zbyt delikatnie i – nieodmiennie nasuwa mi się to słowo – nabożnie. Podobne wrażenia wyniosła reszta towarzystwa z masażu pleców i obręczy barkowej. Być może jest to już kwestia przyzwyczajeń, a być może wymagań organizmów, które potrzebują, trochę silniejszej ręki…
Reset
Tam właśnie można tego doznać. Osobiście nie wiem czy dla mnie pobyt dłuższy niż kilkudniowy byłby dobry, ale właśnie długi weekend to był idealny czas na skorzystanie z uroków tego miejsca.
Przeczytaj także: Jak wybrać najlepszą ofertę SPA? Napisać do nas!