Na ten serial czekają miliony ludzi: od fanów i fanek książek Andrzeja Sapkowskiego, przez tych, którzy śledzili przygody jego bohatera w grach komputerowych po znawców i znawczynie seriali. W tym roku Święta upłyną pod znakiem srebrnowłosego samotnika, który ratuje ludzkość przed potworami. Przygotujcie się, nadchodzi Geralt z Rivii czyli Wiedźmin. Dlaczego atmosfera wokół niego jest tak gorąca?
Ta historia zaczyna się w 1986 roku, gdy pismo „Fantastyka” publikuje pierwsze opowiadanie nieznanego jeszcze autora nazwiskiem Andrzej Sapkowski. Człowiek ten jest z wykształcenia ekonomistą i stawia pierwsze kroki w literackim świecie, do tego tłumaczy fantastykę. Dziś proza Sapkowskiego przetłumaczona jest już na blisko dwadzieścia języków, czytelnicy kochają ją za odniesienia do mitologii słowiańskiej, cięte poczucie humoru i barwne postaci. Na całym świecie fani zagrywają się w kolejne części gier komputerowych na podstawie sagi o Wiedźminie, a Netflix za chwilę pokaże swój serial.
Krewki autor i zachwycony prezydent
Pełen sukces? Nie obyło się bez konfliktów, między innymi o prawa autorskie. Sam Sapkowski znany jest z wojowniczego charakteru, do dziś jego relacje z odpowiedzialną na z grę firmą CD Poject są delikatnie mówiąc „chłodne”.
– Gra narobiła mi mnóstwo smrodu i g*wna… – mówił autor w 2016 na konwencie Pyrkon, a chodziło o to, że wielu fanów zaczynało przygodę z Wiedźminem od gry i dopiero potem orientowało się, że pierwsze były książki.
– Przyznaję, że nie jestem zbyt dobry w grach, ale wiem, że to doskonały przykład polskiego wkładu w nową gospodarkę światową – to już słowa Baracka Obamy, prezydenta USA, który dostał swego czasu w prezencie kopię gry. Łącznie CD projekt sprzedał do 2018 33 miliony kopii gier z trylogii o Geralcie.
Kontrowersje i polityka
Serial budzi równie wiele emocji, przede wszystkim obsadą. Główną rolę zagrał Henry Cavil, który jeszcze niedawno wcielał się w Supermana. On jednak nie wzbudził kontrowersji. Wielu odbiorców, przede wszystkim fani z Polski wyrażali niezadowolenie z powodu obsadzenia kobiecych postaci aktorkami niezbyt podobnym do opisanych w książce czy pokazanych w grze. Najwięcej krytyki spadło na Anyę Chalotrę, która wciela się w czarodziejkę Yennefer.
Niedawno udostępnione zdjęcie z planu filmu dolało oliwy do ognia, z powodu faktu, ze w stylizowanej na średniowieczną wiosce w świecie sagi pojawili się ciemnoskórzy i azjatyccy wieśniacy. Dla części ortodoksyjnych i przekonanych o „słowiańskości” powieści fanów było to zbyt wiele. W krytykę włączyły się chętnie niektóre portale polityczne widząc w tym próbę edukowania widzów na siłę odnośnie różnorodności.
Niezależnie od kontrowersji kolejne trailery serialu oraz udostępniane przez producentów zdjęcia zapowiadają nie lada show. Niedawno zakończyła się wieloletnia filmowa serialowa saga „Gra o tron” wyprodukowana przez HBO, a miliony jej fanów czekają na nową przygodę spod znaku magii i miecza. Netflix z pewnością będzie chciał odebrać konkurencji tę rzeszę widzów.
Przeczytaj także: 5 najlepszych nowości na listopadowe wieczory