„Kobieta to człowiek, a nie żywa trumna”, „Jestem – Myślę – Decyduję”, „Trzeba było nas nie wkurw..ać” – to tylko jedne z wielu haseł pojawiających się na wczorajszym, piątym dniu protestów. Tym razem demonstranci sparaliżowali w popołudniowych godzinach szczytu ruch na najważniejszych drogach i skrzyżowaniach w całym kraju. „Oni nas tak, to my ich tak. Oko za oko. Cios za ciosem. W poniedziałek ciąg dalszy imprezy pt. #wypierd..ać z torturowaniem kobiet” – napisały organizatorki na stronie wydarzenia, informując, że zdradzą miejsce rozpoczęcia protestu dopiero na pół godziny przed jego rozpoczęciem, bo nie będą ułatwiać władzy życia. W geście solidarności z kobietami, studenci zapowiedzieli rozpoczęcie tygodnia ubierania się na czarno. Do Strajku Kobiet włączyli się także związkowcy z „Sierpnia 80”, którzy uznali za niedopuszczalne naruszenie kompromisu, który obowiązywał w Polsce od lat. „Państwo, które stawia się w roli superarbitra ludzkich sumień, zmierza w kierunku państwa totalitarnego” – oświadczył przewodniczący związku Bogusław Ziętek.
Kobiety muszą rodzić
Decyzja Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej wywołała falę protestów na skalę, której rząd się nie spodziewał. Tym samym zakończył się trwający 27 lat „kompromis” aborcyjny (z powodu nieuleczalnej choroby płodu albo choroby zagrażającej życiu matki). Dziwnym trafem stało się to podczas pandemii, kiedy zgromadzenia są zabronione. To jednak nie powstrzymało demonstrantów, którzy już kilka godzin po ogłoszeniu wyroku zjawili się przed domem Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu. Doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego. W piątek i sobotę protesty opanowały inne miasta. W Katowicach policja zatrzymała na krótko posła Lewicy Macieja Kopca, doszło też do użycia siły wobec europosła Łukasza Kohuta i posłanki Nowoczesnej Moniki Rosy. W ramach akcji „Słowo na Niedzielę”, wymierzoną w popierających zakaz aborcji kościelnych hierarchów, manifestanci udali się do kościołów i pod kościoły, gdzie wyrażali swój sprzeciw. W Warszawie przed kościołem św. Krzyża doszło do szarpaniny z udziałem grupy narodowców. Działaczki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zapowiedziały: to nie koniec.
W środę – na wzór Islandii – zamiast pracy strajk
Inicjatorka i jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Marta Lempart, zapowiedziała na środę 28 października akcję #NieIdziemyDoPracy. Organizatorki namawiają kobiety, aby tego dnia masowo wybierały wolne. Apelują także do firm i przedsiębiorców, którzy zatrudniają pracowników: „dajcie nam ten jeden dzień. Dołączcie do nas, to też jest w waszym interesie”. Decyzja – nie bez przyczyny – zapadła w 45. rocznicę słynnego strajku kobiet w Islandii. 24 października 1975 roku został zapamiętany jako „długi piątek”. To właśnie wtedy 90 proc. Islandek wyszło na ulice, domagając się równych płac i praw. W ten sposób chciały zwrócić uwagę na to, jak ważną rolę odgrywają w społeczeństwie i gospodarce. Tego dnia kobiety nie poszły do pracy. Te z nich, które były gospodyniami domowymi, przestały gotować, sprzątać i zajmować się dziećmi. I kraj został niemal sparaliżowany – wiele szkół, fabryk i sklepów przestało funkcjonować. Wszystko trwało raptem jeden dzień, ale zapoczątkowało prawdziwą rewolucję. Przeslanie dotarło do władz. Rok po głośnych protestach rząd uchwalił prawo, które gwarantowało równe prawa i płace dla kobiet oraz mężczyzn. A po 5 latach Islandia jako pierwszy kraj na świecie wybrała w demokratycznym głosowaniu kobietę na prezydenta. Współczesna Islandia uchodzi za jedno z najbardziej przyjaznych kobietom państw świata. Teraz czas na Polskę?
Działaczki mówią: #ToJestWojna
W jeden dzień zmieniono prawo dotykające tysięcy kobiet. Działaczki przekonują więc, że nie można dziwić się ich wściekłości. Marta Lempart, będąca gościem poniedziałkowych Faktów po Faktach w TVN24, stwierdziła, że wyrok został wydany przez „grupę ludzi, która spotkała się w budynku Trybunału Konstytucyjnego” i podważyła kompetencje Julii Przyłębskiej. – Też mam magistra prawa, ale nie udaję prezes TK. Byłoby mi wstyd przed znajomymi i przed rodziną – powiedziała na antenie. Dodała też, że cieszy się z postawy części lekarzy, którzy nie zamierzają uznawać wyroku Trybunału jako źródła prawa. Zdziwiła ją natomiast reakcja biskupów. – Zrobili bardzo złą rzecz, szczególnie arcybiskup Marek Jędraszewski, który powiedział, że lepszej informacji niż to, że kobiety będą rodzić dzieci bez głów, nie mógł sobie wyobrazić – powiedziała Lempart. Dodała, że za to, co się dzieje pod kościołami, odpowiadają panowie bez wyobraźni. Omówiła także plany protestujących na kolejne dni. We wtorek w całym kraju kontynuowane będą spontaniczne „spacery”, na środę zaplanowano ogólnopolski strajk, a na piątek „marsz na Warszawę”. – Jak jest akcja, to jest reakcja – skwitowała działaczka.
A skoro o reakcjach mowa, senator Jan Maria Jackowski stwierdził, że zabrakło skutecznej interwencji służb, policja była zbyt spolegliwa. Rządzącym nie spodobał się fakt, że zamiast masowych zatrzymań, stróżowie prawa wspierali protestujących. Internet obiegło zdjęcie wrocławskiej policjantki bijącej brawo demonstrantom, wczoraj do marszów w całym kraju dołączali funkcjonariusze. Miarka się przebrała. Dlatego w kolejnych dniach przy protestach policję ma wspomóc żandarmeria wojskowa. Marcin Ociepa, sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej, w rozmowie z Moniką Olejnik nie umiał lub nie chciał ustosunkować się do tej decyzji. Na wielu natomiast zrobiła wrażenie wypowiedź ks. prof. Wierzbickiego, który przyznał, że autorytet kościoła słabnie, a stawianie przed jego wejściem ONR-owców nie jest dobrym rozwiązaniem. Furorę zrobiła też jego wypowiedź na temat prezesa Kaczyńskiego.
No dobrze, ale co dalej?
Publikacja orzeczenia rozpocznie kolejny etap wojny domowej, dlatego tak wielu polityków gorliwie zabiegało o jej wstrzymanie. Wielu oczekuje, że rządzący wszystko odkręcą. Prof. Andrzej Zoll, były prezes TK, wskazał, że PiS potrafi szybko działać, więc może w ciągu 2-3 dni uchwalić ustawę zmieniającą. Z kolei prof. Marek Safjan, także były prezes TK twierdzi, że władza mogłaby nie publikować wyroku, ale konieczne byłoby uznanie orzeczenia Trybunału za wadliwe, bo ten działał nielegalne. – Musieliby przyznać, że od 2015 roku władza działała bezprawnie. Stawką jest spójność całego społeczeństwa – dodał.
Dla przypomnienia, wedle sondażu zleconego pracowni IBRIS przez Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, 69 proc. Polaków jest za legalizacją prawa do przerywania ciąży. W protestach, w których podziały tracą na znaczeniu, przestało już jednak chodzić tylko o samą aborcję. Ta stała się symbolem całego ruchu, walki o wolność i godność. Ludzie chcą równości, odseparowania kościoła od państwa, niezawisłych sądów. Gra toczy się już więc o znacznie wyższą stawkę.
Przeczytaj także: Państwo nakazuje, kobieta rodzi. Na usta ciśnie się #wypie..lać