Sauna, półmrok, spokój, nastrojowa muzyczka sączy się gdzieś za ścianą. Ciepło, przyjemnie, kąpiel w gorącym powietrzu odpręża doskonale. Pomieszczenie powoli się zapełnia, do kabiny wchodzą co i rusz nowi amatorzy napotnych rytuałów.
Kto zna saunowy savoir vivre, ten wie, że w saunie spędza się czas nago, owiniętym jedynie bawełnianym ręcznikiem, pareo lub saunowym kiltem.
Czasem jednak podczas seansu w saunie pojawi się miłośnik złotej biżuterii (rzadko jest to kobieta). Pięknie i muskularnie zbudowany, pewny w ruchach i postawie, śmiało zajmuje miejsce na najwyższej ławeczce. Szybko uzyskuje też zadowalający stan potliwości, szczególnie na wydajnym karku i wtedy….. do uszu pozostałych uczestników seansu dochodzi, z tego miejsca, regularny, z początku wstydliwie tłumiony, z czasem coraz trudniejszy do opanowania, odgłos posykiwania.
„Ałć” pojawia się zwykle tuż przed wyjściem mającym znamiona desperacji. 18-gramowy łańcuch na szyję, typu „pancerka”, nagrzewa się niczym stal żelazka, boleśnie odciskając na szyi swój sznyt.
Mocny na siłowni, bywa słaby w saunie, chociaż słabość do pięknej biżuterii nie jest niczym złym.