Lubię zoo? A cyrki z tygrysami w rolach głównych? Przebywanie w towarzystwie tak orientalnych zwierząt to dla nas, prostych ludzi, rzecz niesłychanie wyjątkowa. To coś, co daje nam namiastkę prawdziwej, odosobnionej natury i niecodzienności. Nie mówiąc o tonie radości, jaką daje widok słonia stającego na jednej nodze, lwów skaczących przez płonące koła i małp jeżdżących na rowerkach. Istna sielanka śmiechu i rozkoszy! Cudowna sprawa móc oglądać zwierzęta w takim wydaniu, bo przecież to właśnie tym zajmują się na co dzień w środowisku naturalnym, prawda?
A gdyby tak oglądać dzikie zwierzęta każdego dnia, móc z nimi obcować, karmić je i wychodzić na spacer, jak z pospolitym jamnikiem? Z pewnością słyszeliście o, słynnej już, pumie Nubii czy popularnym dokumencie „Król tygrysów” na Netflixie. A jeżeli nie – warto nadrobić zaległości, bo to historie niestety z tej Ziemi. O ile wiele razy mogliśmy napotkać opowieści o głębokich relacjach pomiędzy lwem, tygrysem, gorylem a człowiekiem – spowite miłością, wolnością i szacunkiem – o tyle grunt tychże więzi bywa mocno niestabilny i burzliwy. Czasem wręcz zaskakująco okrutny w swej budowie.
Ludzie – królowie Ziemi
Dziwnym trafem uzurpowaliśmy sobie przez lata prawo do decydowania o naszej planecie. O tym, kto, gdzie oraz jak. Oto my, najsilniejsi i najmądrzejsi we wszechświecie, którzy na każdym kroku muszą podkreślać swą wybitność i moc. Choć mieszkam na Ziemi niecałe trzydzieści lat, śmiem twierdzić, że wszystkie istoty tej planety mają takie same prawa, by żyć według własnych zasad i potrzeb. Mrówki, pszczoły, orangutany, wrony, żyrafy, jeże, koty, myszy, lisy czy słonie. Oraz my, homo sapiens, ludzie rozumni. Ktoś kiedyś stwierdził odważnie, że to my ustalamy reguły gry. Będziemy decydować jak powinien i jak ma żyć nie tylko sąsiad z kamienicy obok, ale również szympans, świnia, lew, struś, wieloryb i wróbel. Że my, władcy tego świata, możemy wyrwać kogoś ze szponów jego matki tylko po to, aby posadzić go na cyrkowym stołku.
Jesteśmy jak pasożyty. To smutne i nie chciałabym używać ogólników, gdyż ogromnie cenię sobie działalność wielu zaangażowanych w walkę na rzecz zwierząt i ekologii fundacji i wolontariuszy. Ludzi dobrej woli szanujących inne istoty oraz pragnących sprawiedliwości. Nie chciałabym, ale niestety wielokroć pchają mi się na usta i palce słowa niepochlebne, pełne żalu i złości. Że niszczymy wszystko, czego dotkniemy, a co daje nam natura. Czuję wielki podziw dla Ziemi, że przez tyle lat dzielnie nas znosi i toleruje. To nie lada wyczyn. Ale cierpliwość kiedyś się (s)kończy, miejmy to na uwadze.
Puma jedna z wielu
I oto, kolejna z kolejnych, historia dzikiego kota w szponach człowieka. Kolejna, bo takich scenariuszy rozgrywa się każdego dnia wiele. Jakiś czas temu krzyczano o tygrysach uratowanych z niewoli, pojawiają się artykuły o małpach w marketach hodowlanych, od lat kłusownicy zabijają zwierzęta na potrzeby zrobienia z nich płaszczy czy butów.
Puma Nubia, choć chciałabym, aby było inaczej, to jedna tysięczna takich przypadków. To historia niczym z filmu akcji – były żołnierz i weteran z Afganistanu, Kamil Stanek, legalnie pozyskał dzikiego kota z czeskiej hodowli. Wychował ją, karmił, uczył się bawić. Byli ze sobą bardzo blisko. Nie zabrakło też przestrzeni rozrywkowej, bowiem Stanek zaczął zabierać pumę na sesje zdjęciowe, teledyski, wrzucać do sieci prezentujące Nubię filmiki. Zarejestrował działalność cyrkową – trochę na potrzeby „medialne”, a trochę, by móc w Polsce legalnie trzymać pumę w domu. Zaczął zarabiać i utrzymywać rodzinę dzięki posiadaniu dzikiego kota.
W 2017 roku, w ramach akcji charytatywnej dla schroniska dla zwierząt w Zawierciu, pojawiła się nawet licytacja dnia z pumą Nubią, z której pieniądze miały trafić na potrzebne nowe budynki dla zwierząt. Choć na barkach mężczyzny pojawiły się krzywe spojrzenia fundacji i obrońców praw zwierząt, nie można też z góry założyć, że puma była traktowana z okrucieństwem i zaniedbaniem.
Mam natomiast poczucie, że to nie kwestia samego wychowywania dzikich zwierząt przez ludzi, a całego systemu otaczającego ten wątek. To kwestia braku edukacji, regulacji prawa, przez które sprzedaż i hodowla pum, tygrysów, małp oraz innych, orientalnych zwierząt jest możliwa, a do tego legalna (lub co gorsza w wielu miejscach nielegalna,a mimo to funkcjonująca). Niezależnie od tego, jak ogromne pokłady miłości przelejemy na naszego dzikiego pupila, odbieramy mu jakąś cząstkę jego naturalnego środowiska i wolności, która przecież jest mu potrzebna. Nie mówiąc też o sytuacji, kiedy to małe dzikie zwierzaki stają się kompletnie nieprzygotowane i nieprzystosowane do życia w swym prawdziwym świecie z powodu odebrania ich matce lub, gdy rodzą się już w naszym ludzkim gronie, np. w zoo czy cyrku. Przypomnijmy sobie chociażby, znany dobrze wszystkim, film „Uwolnić orkę” z 1993 roku. Poruszono w nim wątek niewoli zwierząt i wielkiej przyjaźni pomiędzy człowiekiem a, w tym wypadku, orką mieszkającą w oceanarium. I, choć filmowa historia kończy się pozytywnie, daje obraz potwornego problemu jakim jest odbieranie zwierzętom wolności i możliwości „prawdziwego” życia. Trudno bowiem powiedzieć, czy orka Willy na pewno szczęśliwie odnalazłaby się w swej naturalnej rzeczywistości po latach niewoli w basenie, gdyby to nie był film…
W którym miejscu powinniśmy szukać winnych?
Kamil Stanek pozyskał pumę z hodowli, wychował ją i zbudował z nią bliską więź emocjonalną. Stworzył jej pewnego rodzaju zamiennik naturalnego środowiska, choć jak mówią eksperci, biolodzy – pumy to samotniki i niepotrzebne im głębokie relacje rodzinne, a tym bardziej z ludźmi. Żadna hodowla oraz domowe warunki nie zastąpią im tych prawdziwych, naturalnych, ponieważ niezbędne są tu realia zgodne z ich gatunkiem. Mimo to mężczyzna zwierzę kupił, jej postać przeniósł do świata wirtualnego, zapoznał nas z nim, a teraz obserwujemy ciąg okrutnych zdarzeń z tym związanych.
Dlaczego? Bo w tym wypadku czeskie prawo pozwoliło na hodowlę dzikich zwierząt. Jednak targów oraz miejsc, w których kupić możemy tak nietypowe dla nas stworzenia jest na całym świecie mnóstwo. Nubia jest tylko jednym z nich, o których zrobiło się niedawno głośno. Czy to nie powinno nas skłonić do szukania problemu głębiej? Społeczeństwo dzieli się obecnie na tych, którzy właściciela słynnej pumy bronią oraz tych, dla których wolność dzikich zwierząt jest najważniejsza i którzy uważają, że Nubia powinna mieć jak najbardziej naturalne warunki do życia, jakie w tej chwili może zagwarantować zoo. Do akcji włączają się internauci, znana polska zoolog Ewa Zgrabczyńska, policja, sąd, prokuratura. Śledzimy losy zwierzęcia, które w ogóle nie powinno znaleźć się w tym miejscu. Kibicujemy, krytykujemy, hejtujemy oraz przyklaskujemy całej akcji, lecz czy zmieni to cokolwiek? Jak mówi Zgrabczyńska w rozmowie dla Głos Wielkopolski Plus: „Nie ma możliwości, by dzikie zwierzę, dziki i duży kot z pierwszej kategorii zwierząt niebezpiecznych był traktowany jak kot domowy, bo jest to wyrządzanie krzywdy, zadawanie cierpienia zwierzęciu, zabieranie mu tożsamości biologicznej i łamanie go. Taki kot jest zwierzęciem, który powinien żyć albo na wolności albo – jeśli spotkał go dramat niewoli, jak w tym przypadku – to tylko i wyłącznie w ogrodzie zoologicznym”.
Przeczytaj także: Jak słuchać swojego ciała i jego prawdziwych potrzeb