Jak będzie wyglądać świat po koronawirusie? To pytanie, które wszyscy zadają teraz częściej niż to, kiedy skończy się kwarantanna albo ile będziemy musieli nosić maseczki. Wiadomo – sytuacja ekonomiczno-gospodarcza przedstawia się tragicznie. Zaciągnięcie hamulca ręcznego światowej gospodarki i wstrzymanie większości sektorów pracy przyniesie gigantyczne skutki, których następstwa trzeba będzie odpracowywać przez następne lata (a to wszystko jedynie zakładając, że aktualna sytuacja się nie powtórzy). Drastycznie dotknęło to również branżę beauty. Zakłady fryzjerskie, kosmetyczne, podologiczne, trychologiczne i salony makijażu, tatuażu i rzęs wciąż pozostają zamknięte. Planowe poluzowanie gospodarki przewiduje w najbliższym czasie (wciąż bez dokładnej daty) dopuszczenie do pracy fryzjerów i kosmetyczki z zachowaniem odstępu min. 2 metrów między klientami. Jak jednak zmieni się nasza branża, kiedy świat wyjdzie w końcu z kwarantanny?
Niektóre biznesy upadną
Jedna rzecz jest pewna. Nastąpi wielka selekcja wśród tych, którzy będą w stanie utrzymać swoje biznesy. Zamknięte przez miesiąc gabinety, pomimo wszelkich dofinansowań w ramach tarczy antykryzysowej, odbiją się mocno na budżetach. Już teraz nastąpiło wiele zwolnień pracowników. Niestety, jest to efekt tego, co od kilku ostatnich lat pokazywały badania – Polacy nie potrafią lub nie są w stanie oszczędzać. Wiadomo, młody rozwijający się biznes rzadko ma szansę na odłożenie dodatkowych pieniędzy. Ale dotyczy to również tych, którzy w branży są od lat. Na facebook’owej grupie Beauty Razem (która zrzesza aktualnie prawie 29 tys. osób zmuszonych do zaprzestania działalności przez koronawirusa) możemy przeczytać, że wiele przedsiębiorców żyje praktycznie z dnia na dzień. Niestety, takie osoby mogą nie przetrwać długiej przerwy i następującego po niej kryzysu. Składają się na to trzy czynniki ściśle związane z kwestią finansową. Po pierwsze, wszystkie zaciśnięcia budżetów związane z brakiem ruchu w trakcie kwarantanny. Po drugie, wzmożone wydatki po szczycie pandemii – dodatkowe środki ostrożności typu płyty ochronne z plexi, koszty związane z jednorazowymi pokrowcami, maseczkami, rękawiczkami czy środkami dezynfekcji, które teraz potrafią sięgać do 500/600% swojej zeszłorocznej ceny. I, jako ostatnie, wymienić możemy osłabiony ruch klientów – przewiduje się nagły skok po kwarantannie (nasze klientki, od miesiąca zaniedbane, będą masowo umawiać się na zabiegi) a następnie drastyczny spadek. Nie ma się co oszukiwać, kryzys dotknie w ten czy inny sposób większość społeczeństwa, ceny wzrosną, zarobki spadną – nie wszystkich będzie stać na chodzenie do kosmetyczki czy podcinanie końcówek co dwa tygodnie.
Branży zaszkodzi Internet – ludzie przestaną polegać na profesjonalistach
W tym momencie najbardziej poszkodowani są nie tylko właściciele mikrofirm, ale i freelancerzy, którzy dosłownie nie mają możliwości wykonywać swojego zawodu. Dużo się mówiło o przenoszeniu biznesu do online i wiele makijażystów, idąc tym tropem, zaczęło za małe kwoty organizować szkolenia przez internet. Tutoriale są od lat znaną formą, na której wiele osób dorobiło się niemałych pieniędzy. Jednak to, co w tamtym momencie wydawało się świetnym pomysłem na zarobek, może okazać się w najbliższym czasie gwoździem do trumny. Jak donosi Business Insider, jedna z największych amerykańskich firm analizujących dane Poshly, przygotowała specjalny raport spekulujący, jak będzie wyglądać branża beauty po koronawirusie. Wg nich, ludzie przebywając na kwarantannie z nudy i chęci zrobienia czegoś produktywnego, masowo starają się doszkolić przez tutoriale. Teraz, kiedy wreszcie mają na to czas, godzinami szlifują swoje umiejętności przed komputerem i dochodzą do wniosków, że są w stanie zrobić sobie np. makijaż lub paznokcie tak, żeby wyglądać „nie najgorzej”. Jakie to będzie miało konsekwencje dla freelancerów? Otóż ich potencjalni klienci wyjdą z kwarantanny z nowym zestawem umiejętności, który pozwoli im nie być już tak zależnym od profesjonalistów. A w świecie, w którym przez kilka lat będziemy musieli odbudowywać gospodarkę i mierzyć się z wysokimi cenami podstawowych produktów, każdy zaoszczędzony grosz się liczy. Tym samym, po co umawiać się na makijaż przed mniejszą uroczystością skoro klientka umie go już zrobić sama na w miarę zadowalającym poziomie i ma dostęp do wszystkich potrzebnych produktów. Poshly szacuje, że liczba klientów indywidualnych ma spaść na następne dwa lata o 50%. Wiadomo, można powiedzieć, że przecież teraz będzie mnóstwo zamówień na makijaże ślubne, które zostały przesunięte. Jest to jednak wcześniej wspomniany drastyczny skok klientek, który poprzedzi jeszcze większy spadek. Branża makijażowa od kilku ostatnich lat przeżywała ogromny przesyt – nawet będąc ekonomicznym laikiem można było stwierdzić, że w Polsce jest w tej chwili znacznie więcej wizażystów niż pracy. Sytuacja ta wyrówna się po pandemii, w momencie kiedy wielu z nich będzie musiało myśleć nad przebranżowieniem się.
Przeczytaj także: Fryzjer zamknięty? Sprawdź, jak samodzielnie możesz szybko ściąć lub zafarbować włosy