Żyjemy w trudnych czasach. Z jednej strony, idąca pełną mocą w przód, technologia wspiera nas w realizowaniu wielu badań, wyzwań, spełnianiu marzeń czy odkrywaniu świata, a z drugiej – mnogość i zatrzęsienie wszelkiej maści impulsów, porad, sugestii i szyldów rozrywa nam myśli w głowie, niczym huragan Katrina.
Gdy jednego wieczora dowiadujesz się, że najzdrowsze jest masło, drugiego inny naukowiec dowodzi, że zdecydowanie lepiej jest spożywać margarynę. Bombardują nas newsy o zaletach diet wysokobiałkowych, roślinnych, ketogenicznych, głodówkach, wadach jedzenia glutenu, nabiału, szkodliwościach oraz korzyściach płynących ze wszystkiego. Ta istna lawina nagłówków i wskazówek sprawia, że bezustannie czujemy dziwne, wewnętrzne zakłopotanie i presję doszukiwania się prawdy.
Pytanie tylko, która prawda jest tą prawdziwą? Pokłony i uznanie dla tych, którzy potrafią wsłuchać się w głos swego organizmu i zgodnie z jego rytmem kroczyć życiową ścieżką. Jednak, mimo prób i starań, bywa to potwornie trudne. Czasami nawet, choć przykro to mówić, wypadałoby weryfikować spotkanie z przyjaciółmi – czy aby na pewno wpłynie to na nas dobrze z punktu widzenia zdrowotnego, psychicznego, ekologicznego? Czy nie zakłóci to w jakiś sposób naszych naturalnych flor bakteryjnych, barier i spokoju? Być może właśnie dlatego społeczeństwo tak bardzo oddala się od siebie i nie umiemy, jak dawniej, zajść do sąsiada piętro niżej i pożyczyć kilku łyżek cukru.
Jednym z bardzo kontrowersyjnych tematów ostatnich lat jest dieta wegetariańska. W sieci aż drży od natłoku sporów pomiędzy jej zwolennikami i przeciwnikami. I, choć, po cichu uważam, że to indywidualna kwestia każdego z nas, co wkłada na swój talerz, to jednak cały czas na mej drodze wyrastają powody do tego, aby nie przestawać o tym myśleć. Nieprzerwanie wręcz dochodzą kolejne aspekty bycia za lub przeciw, czy to z powodu ekologii, etyki czy zdrowia. Nie da się także ukryć, że od jakiegoś czasu tematem numer jeden, wynikającym zapewne z niepokojących krzyków i próśb naszej planety Ziemi o pomoc, jest właśnie ekologia. Te tematy, tj. wegetarianizm oraz bycie eko, nie stoją od siebie jakoś daleko. W wielu artykułach i instagramowych relacjach, zobaczymy nawoływania do porzucenia diety mięsnej na rzecz roślinnej, jakoby ta druga miała być wsparciem dla ratowania Ziemi. Niemało jest również badań dowodzących tego, że my, Polacy, jemy mięsa zdecydowanie za dużo.
W przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat konsumpcja mięsa w Polsce wzrosła z 20 kg na około 80 kg rocznie na osobę.
Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) nawołują i zachęcają, by ograniczyć spożycie mięsa i wędlin w codziennej diecie i wprowadzić do niej więcej owoców oraz roślin.
O uwagę proszą także organizacje ekologiczne, które wskazują, że produkcja mięsa jest mocno obciążająca dla środowiska – zużywa przy tym ogromne pokłady wody (1 kg wołowiny to ok. 15 tys. litrów) i wytwarza ilości gazów cieplarnianych na poziomie około kilkugodzinnej jazdy samochodem, połączonej ze stale włączonymi światłami w domu w tym samym czasie.
Produkowanie mięsa i przetworów mlecznych jest odpowiedzialne za ok. 60% emisji gazów cieplarnianych w rolnictwie, podczas gdy same te produkty dostarczają nam jedynie 18% kalorii oraz 37% białka na całym świecie.
W przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat konsumpcja mięsa w Polsce wzrosła z 20 kg na około 80 kg rocznie na osobę. Być może, głównie ze względu na wzrost zamożności, jemy go o wiele więcej, niż kiedyś.
Co ciekawe, wybierając tak często produkty mięsne – możliwe, że już nie tak częstokroć – nie zwracamy uwagi na to, jak bardzo rozwinął się przy tym rynek produktów roślinnych. Jeszcze do niedawna istniało przekonanie, że to właśnie mięso jest najistotniejszym i najbardziej wartościowym elementem naszej diety. Aktualna piramida zdrowia na pierwszych miejscach postawiła wodę i płyny, owoce i warzywa, produkty zbożowe oraz strączki, a dopiero potem produkty mleczne i mięso. Na półkach sklepowych pojawiają się nowe marki artykułów wegetariańskich, coraz to prześcigające się w udoskonalaniu ich składów, etykiet i jakości.
Pytanie jednak, czy produkty roślinne są faktycznie takie eko, na jakie się je promuje, a także, czy całkowite wykluczenie mięsa z codziennego jadłospisu przyniesie naszej planecie zbawienne rezultaty?
Najróżniejsze badania z całego świata jasno potwierdzają, że dieta oparta na produktach pochodzenia roślinnego, takich jak warzywa, owoce, rośliny strączkowe, nasiona i orzechy, produkty pełnoziarniste, a także niższa zawartość żywności pochodzenia zwierzęcego ma o wiele mniejszy wpływ na środowisko, niż ta bogata w mięso. Jednocześnie, w artykule z 2013 roku opublikowanym w American Journal of Clinical Nutrition przez francuskich naukowców, przeczytać można, że niektóre diety zawierające spore ilości żywności pochodzenia roślinnego miały najwyższy poziom emisji gazów cieplarnianych. Przy tego rodzaju badaniach bierze się pod uwagę zsumowanie emisji gazów, a także koszty środowiskowe pochodzące z transportu, produkcji oraz wprowadzania do obrotu poszczególnych produktów zawartych w diecie.
Nie da się więc ukryć, że wnioski naukowe mocno się od siebie różnią. Według badań pochodzących z Carnegie Mellon University oddziaływanie konkretnych artykułów na nasze środowisko jest bardzo często skrajnie odmienne od tego, czego moglibyśmy się domyślać. Przykładowo, produkcja sałaty w przeliczeniu na kalorie wytwarza zbliżoną emisję gazów cieplarnianych jak wołowina i trzy razy więcej, aniżeli wieprzowina. Zatem, w odniesieniu do konkretnej diety, jeśli wykluczymy z naszego jadłospisu wieprzowinę, bardzo możliwe, że okaże się to korzystne dla zdrowia, ale już niekoniecznie dla Ziemi.
Innym, ale równie istotnym tematem, jest produkcja dobrze znanych awokado, oleju palmowego, migdałów czy nerkowców. Pierwsze z trzech, czyli istna perła wśród owoców, stało się w ostatnich latach bardzo popularne na całym świecie. Zdrowe, tłuste, pomocne w walce ze złym cholesterolem, a przy tym jakże problematyczne. Awokado, uprawiane głównie w Meksyku, napędza nielegalną wycinkę lasów, walkę z prawem, a do tego odbija się niekorzystnie na środowisku poprzez zużycie energii, nawozów, wody, transporty i przechowywanie.
Olej palmowy – wszechobecny wśród artykułów spożywczych, np. chipsach, mrożonych frytkach, batonach, ciastkach, popcornie, jak również w kosmetyce, m.in. w mydłach, szamponach lub kremach. Większość tego oleju pochodzi z Malezji i Indonezji, gdzie odbywa się jedna z największych światowych wycinek lasów tropikalnych, także z powodów plantacji palm oleistych. Na nieszczęście, jedynie 10% oleju palmowego (5 milionów ton) posiada certyfikat produkcji w sposób niezagrażający dzikiej przyrodzie.
Nie jest lepiej w przypadku kalifornijskich migdałów, do produkcji których, zużywa się ogromne ilości wody (1 migdał to około 5 litrów). Nawet w obliczu panujących tam susz, plantatorzy zwiększają swoje uprawy, by dbać o biznes. Szacuje się, że rocznie plantacja tych niezwykle zdrowych i wartościowych orzechów pochłania ok. 450 miliardów litrów wody.
Nerkowce idealnie nadają się jako dodatek do śniadań, przekąska czy też w formie prażonej do obiadu. Zdrowe i smaczne, lecz niestety warunki, w jakich zostają przygotowywane do dalszego obrotu są tragiczne. W indyjskich i wietnamskich przetwórniach zwykle pracują, pozamykani
w obozach pracy przymusowej, narkomani, a także biedne kobiety i dzieci, obierający orzechy z łupin w zabandażowanych dłoniach (łuska otaczająca nerkowca zawiera żrący olej, który rani skórę). Pensja, jaką otrzymują za pracę w okrutnych warunkach, to niespełna 9 złotych za 10 godzin.
Takich przykładów znaleźć by można jeszcze sporo – jest to jedynie kropla w morzu. Brzmi przerażająco i być może niezbyt zachęcająco dla obu stron, ale niestety nie zawsze to, co jest dobre dla nas, jest też korzystne dla naszej planety. Jedną z największych barier dla osób, które miałyby zmienić swoją dietę jest najczęściej fakt, że musiałyby one dodać lub wykluczyć z niej coś na dobre. A przecież, to naprawdę fantastyczne, gdy ludzie, nawet małymi krokami i zmianami, wpisują się w działania pomagające polepszyć stan naszego środowiska. Czasami potrzeba odrobiny czasu, aby uświadomić sobie, co się dzieje, a następnie podjąć jeszcze więcej działań. Życie to dziś sztuka wyborów. Bądźmy czujni i zdrowi!
Przeczytaj także: Mleko migdałowe zagrożeniem dla środowiska