Prawdopodobnie większość z nas słyszała przynajmniej kilka teorii spiskowych na temat światowej pandemii COVID. Rzeczywiście, był taki moment, kiedy zdenerwowani siedzeniem w domu, dzwoniliśmy do znajomych i okazywało się, że wszyscy czują się dobrze. Niektórym zapaliła się lampka – a może tak naprawdę nie ma żadnej epidemii? Kiedy wreszcie otworzyli na nowo szkoły, restauracje, centra handlowe i artystyczne, wybiegliśmy z domu, zachwycając się odzyskaną wolnością. Lato i piękna pogoda oraz długie tygodnie spędzone w areszcie domowym zrobiły swoje. Ludzie spragnieni kontaktów społecznych, nadrabiali towarzyskie zaległości, a na schodkach nad Wisłą siedziały tłumy młodych, nie zawracając sobie głowy trzymaniem dystansu.
Nagle alarm, znów musimy nosić maski na zewnątrz. Polska w żółtej a potem czerwonej strefie. Wszyscy mamy dość – nasiedzieliśmy się już w domach, część z nas straciła źródło dochodu. W tramwajach i autobusach niektórzy pasażerowie zsuwają maski i nie przejmują się uwagami kierowcy.
Mimo że problem jest globalny, nadal wiele osób nie wierzy w skuteczność zalecanych środków ostrożności, a nawet w samo istnienie epidemii. O ile zdejmowanie maseczki w pustym parku, żeby pooddychać świeżym powietrzem, ma jakiś sens, o tyle przemieszczanie się po zatłoczonym centrum miasta w koronkowej apaszce nasuniętej lekko na usta, jest już ryzykowne. Dlaczego?
Jeden z najbardziej znanych i szanowanych magazynów medycznych „The Lancet” opublikował dotychczasowe wyniki badań nad rozwojem pandemii. Artykuł jest niezależny i nie był sponsorowany przez żadną organizację, a jego autorzy współpracowali z czołowymi placówkami naukowymi na świecie.
W artykule tym możemy przeczytać m.in. że teoria, jakoby szybkie zarażenie się osób z najniższej grupy ryzyka, miało doprowadzić do rozwinięcia odporności zbiorowej, jest niepoparta żadnymi faktami naukowymi. Co więcej, niekontrolowana transmisja wirusa wśród młodych ludzi, powoduje rozprzestrzenianie się choroby w całej populacji, a co za tym idzie – niewydolność systemów opieki zdrowotnej. Ustalenie, kto dokładnie jest podatny na wirusa jest niestety złożone. W niektórych regionach może to być nawet 30 proc. ludności. Okazuje się również, że infekcja może doprowadzić do rozwinięcia innych chorób, nawet u młodych ludzi, którzy nie mieli wcześniej problemów ze zdrowiem. Przejście wirusa nie chroni też przed ponownym zarażeniem i nie wiadomo jak długo utrzymuje się odporność po przebyciu choroby.
Dodajmy do tego wynik innego badania. Naukowcy z Amerykańskiego Instytutu Fizyki analizowali roznoszenie się wirusa w chmurze kaszlu. Okazało się, że w przypadku braku maseczki chmura mrikrokropelek jest aż 7 razy większa niż w przypadku, gdy ma się na twarzy zwykłą bawełnianą maseczkę lub nawet, zasłoni się usta chusteczką. Specjalistyczne maski zmniejszają chmurę 23 razy.
Najlepszym sposobem na ograniczenie transmisji wirusa jest utrzymywanie dystansu, zasłanianie twarzy, częste mycie rąk oraz unikanie tłumów i słabo wentylowanych pomieszczeń.
Unikanie rozprzestrzeniania się epidemii jest również bardzo ważne ze względu na naszą gospodarkę. Nikt nie chce, aby doszło do drugiego lockdownu – nie chcemy zamykać naszych biznesów. Bądźmy więc odpowiedzialni i zróbmy tyle ile możemy, żeby tego uniknąć.