W zeszłym miesiącu przytaczaliśmy książki warte przeczytania w trakcie kwarantanny- na tyle ciekawe i absorbujące, że pozwolą nam na chwilę zapomnieć o tym, co się dzieje; z których wyciągniemy cenne wskazówki; które nakierują nas na tor życiowych zmian lub też po prostu dostarczą niezapomnianej rozrywki. Każdy medal ma dwie strony, dlatego tym razem skupimy się na dziełach cieszących się popularnością, ale koniec końców klasyfikowanych jako literackie faux pas będące dużym merytorycznym rozczarowaniem.
Wspólnik, John Grisham, 1997
John Grisham, został okrzyknięty autorem piszącym tylko o prawnikach. Podczas gdy niektóre z jego pierwszych dzieł były uznawane za dobre i pomogły mu zdobyć sławę, późniejsze prace, zwłaszcza Wspólnik, zaczęły czerpać z pochodnych wcześniejszych książek. Wspólnik jest powieścią, w której pisarz desperacko próbuje pisać tak, aby trafić na ekrany, nie przekazując przy tym żadnej rozwiniętej treści.
Saga Zmierzch, Stephanie Meyer, 2005-2008
Tę pozycję zna każdy, komu było dane dorastać w pierwszej dekadzie XXI wieku. Często mówi się, że w tym przypadku książki są zdecydowanie lepsze niż filmy, co oznacza w skrócie tyle, że filmy są jeszcze gorsze niż powieści. Najbardziej nie do przyjęcia w tym ckliwym romansie jest historia kręcąca się wokół nijakiej dziewczyny, która chce po prostu znaleźć chłopaka. Ile razy już to widzieliśmy? Stephenie Meyer znalazła sposób, by wilkołaki i wampiry, cieszące się dużą popularnością, stały się synonimem kiczu i miałkości.
50 twarzy Greya, E.L. James, 2011
Nie bez powodu ta pozycja wymieniana jest zaraz po Zmierzchu, ponieważ powstała na skutek fascynacji autorki sagą o wampirach (początkowo 50 twarzy Greya było kategoryzowane jako fan fiction). Jest to przypadek złej popularności prowadzący do większej popularności. Książka o przygodach seksualnych świeżo upieczonej amerykańskiej absolwentki z wysoko postawionym biznesmenem jest bardzo źle napisana. Z jakiegoś powodu książka, która była samodzielnie wydanym eBookiem, zyskała sławę, co doprowadziło do zawarcia umowy wydawniczej i stworzenia dodatkowych części kiepskiej historii o toksycznej relacji. W najlepszym wypadku można to opisać jako tanią erotykę, która zdecydowanie nie zasługiwała na to, by stać się bestsellerem.
365 dni, Blanka Lipińska, 2019
Zamykając szkatułkową kompozycję nawiązań i przeniknięć nie da się nie wspomnieć o dziele polskiej autorki, które do złudzenia oparte jest na motywie sadomasochistycznej historii znanej z powieści E.L. James. Często wśród czytelników pojawiają się komentarze, że „jeżeli 50 twarzy Greya to grafomaństwo, to naprawdę brak słów na określenie wartości 365 dni”. Blance Lipińskiej zarzuca się brak spójności, ubogi styl literacki, bezbarwność i niewiarygodność w kreacji irytujących bohaterów. Książka jednak była na tyle popularna, że doczekała się ekranizacji wzbudzającej jeszcze więcej komentarzy, również niekoniecznie przychylnych.
Sekret, Rhonda Byrne, 2006
Królem nowoczesnych poradników i duchowych książek o samopomocy jest zdecydowanie Sekret. Niestety, jedyny sekret, jaki zdradza na autorka to, że pozytywne myślenie rozwiąże wszystkie nasze problemy. Książka uczy, jak patrzeć na swoje życie i jak zamanifestować przyszłość, w taki sposób, w jaki tylko sobie wymarzymy. Oprócz tego, że jest bardzo przyziemnym motywatorem bez głębszego przesłania, zawodzi także literacko.
Twórczość Sidneya Sheldona i Danielle Steel
Zamiast wybierać książkę, na samym końcu przytaczamy pisarza i pisarkę. Stało się tak, ponieważ wszystko, co pisali, było pełne egzaltacji. Trzeba jednak podkreślić-są to autorzy sprzedający się jako najlepsi na świecie. Sidney Sheldon tworzył pełną ozdobników fikcję ze złą prozą i ubogimi, na wskroś przewidywalnymi postaciami. W jego świecie wszyscy bohaterowie są obrzydliwie bogaci, piękni i mogą mieć w swoim łóżku kogo tyko chcą. Na tym można zakończyć recenzję twórczości Sheldona, ponieważ nic więcej za sobą nie niesie. Równorzędne miejsce na podium zajmuje Danielle Steel. Jakość jej książek można sobie wyobrazić na podstawie faktu, że każdego roku pisze ich ogrom, a czasami obsługuje do pięciu różnych projektów jednocześnie. Stosuje tę samą formułę, co Sidney Sheldon.
Przeczytaj także: Pełna biblioteczka – klasyki literatury na kwiecień